Działalność eksploratorska

Działalność eksploratorska w skałkach podkrakowskich

Droga Dorawskiego jesień 2004

Droga Dorawskiego jesień 2004

Luźno związany z grupą Kaskaderów, w latach 60′ i 70′ XX wieku Andrzej Skwirczyński poprowadził w podkrakowskich skałkach niemało nowych dróg – część klasycznie, część zaś szeroko wówczas przyjętą techniką hakową (w późniejszych okresach zostały one pokonane klasycznie przez innych wspinaczy, przeważnie młodszego pokolenia). Kontynuował to w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Niejednokrotnie we wspinaczkach towarzyszył mu brat Zygmunt.

Programowo motywowana aktywność ekiperska Skwira rozwinęła się na wielką skalę około roku 2000. Jej genezą była intensywna działalność instruktorska. Przy całym szacunku, żywionym przez Andrzeja dla twórców przejść skałkowych o wysokim stopniu trudności, widział on w takich drogach głównie źródło satysfakcji i prestiżu dla ich autora. Z uwagi jednak na ich elitarny charakter, pożytek z nich dla ogółu wspinaczy traktował sceptycznie. Zdawał sobie sprawę z istnienia szerokiego kręgu osób uprawiających wspinaczkę rekreacyjnie, jako atrakcyjną formę aktywności fizycznej, pozbawioną jednak ambicji wyczynowych. Jeszcze ważniejszym dlań argumentem był notoryczny deficyt dróg odpowiednich dla kursantów, zwłaszcza na wczesnych etapach szkolenia. Jak każdemu z nas dobrze wiadomo, klasyczne drogi o pierwotnie niskim stopniu trudności, wyślizgane przez lata eksploatacji stają się stopniowo znacznie trudniejsze, a przy wilgotnej skale, niektóre niemal niemożliwe do bezpiecznego poprowadzenia przez nowicjusza.

Andrzej zaczął więc szukać nowych możliwości. Ze względu na kursy, szczególny „apetyt” miał na przedział trudności między III a IV+. Znacznie jednak częściej trafiały mu się piątki, i te chyba dominują w jego dorobku.
W swą działalność eksploratorską Andrzej często angażował swych niedawnych kursantów. Oswajała ich ona z ekspozycją, stanowiła znakomitą szkołę operacji sprzętowych  i dawała okazję do demonstracji licznych drobnych „patentów”, przydatnych w późniejszej poważniejszej już wspinaczce. Dla młodego adepta szansa zdobycia „sławy mołojeckiej” przez współautorstwo nowej drogi była atrakcją, wartą wkładu godzin wiszenia na linie z młotkiem i szczotką. Na podobnej zasadzie zwerbował też Andrzej grupę swych (nie zawsze już najmłodszych) przyjaciół, którzy przez lata towarzyszyli mu jako „tania siła robocza”, ceniąc sobie jego urok osobisty, przekazywane umiejętności oraz satysfakcję „współtworzenia”.

Jego ofensywa rozpoczęła się w latach 2000-2001 od serii nowych dróg na Fiali, zwłaszcza w jej północnej części (Dziurki w Poprzek V-, Frugo VI.1, Bazyliszek V) oraz Grodzisku, czyli Wzgórzu 502 (np. Filarek Wielkanocny III+, Patelnia IV, Dzień Scyzoryka V-, Cebulowy Okap VI-); rozpoczął też (omawiane niżej) prace na Skałach Sokołowych, Witkowych i Łysych. W późniejszym okresie, zresztą niejednokrotnie, wracał On dorywczo w obszary wcześniej pozornie już wyeksploatowane, w szczególności Grodzisko, gdzie łatwy dostęp do skał umożliwiał eksplorację nawet w zimie. Tak powstała Barbórka IV- i Kolęda VI+ (w grudniu 2003), podobnie jak np. Krok Przestępny IV- czy Dokładka IV- na Sokołowych Skałach (2007/8).

Szczególną predylekcję miał jednak Andrzej do penetrowania zupełnie nowych rejonów skalnych, pierwotnie nie (lub prawie nie) eksploatowanych wspinaczkowo. Zwykle koncentrował się na takim rejonie przez dłuższy czas, co nie wykluczało epizodycznych wypadów w inne okolice, których nie sposób tu ewidencjonować. Były one powodowane warunkami atmosferycznymi (błoto w okolicach wilgotnych, dokuczliwy wiatr na otwartych ścianach), chwilowo dużym ruchem w pobliżu „opracowywanej” właśnie ściany, a niekiedy po prostu fantazją lub chęcią zbadania nowego obszaru, o którym właśnie usłyszał.

Pierwsze chronologicznie przedsięwzięcie tego rodzaju stanowiły prace na Psiklatce, wstępnie rozpoznanej zimą 2001/2002. W następnym roku Skwir ubezpieczył tam kilkanaście dróg o różnych stopniach trudności, od III (Psia Trawka) do VI.1 (Kant Ogara), uzupełniając tę kolekcję w następnych latach. Drogi te stopniowo zyskały niemałą popularność, pomimo okresowych kłopotów wynikłych z niechętnego stosunku prywatnych właścicieli. Z takiego właśnie powodu, po wytyczeniu, oczyszczeniu i ubezpieczeniu kilku dróg załamała się niestety (zainicjowana w jesieni 2005) eksploracja Skał Smoczych.
Na szczęście, trudności tego rodzaju nie były częste. Trzeba przyznać, że inteligencja, takt i wdzięk Skwira ogromnie ułatwiały Mu kontakty. Przykładem sympatycznego „pokojowego współistnienia” był okres prac (w latach 2000 – 2005) na Skałach Witkowych i Łysych, gdzie lokalny gospodarz chętnie wskazywał miejsce do parkowania na swojej łące. Pierwsze swoje drogi w tym obszarze wytyczył Andrzej w latach 2000-2002 (Drobna Przypadłość III+, Rocznica 11.11. V-, Biedronka V+ na Łysych czy Sokola Ławka V-, Salut Podwójny VI, Prezent Urodzinowy V+ na Witkowych). W tym też mniej więcej czasie postępowała eksploracja Sokołowych Skał i ich okolic (Nic Trudnego V, 2/3 Dylematu V). Lata 2002-2003 to przede wszystkim dalsze systematyczne prace na Ostańcach, zwłaszcza Grodzisku; te ostatnie poprzedzają nawrót zainteresowania Skałami Łysymi (2004-2005), tym razem od strony północnej (od Obejścia Ozora III+ do Kalahari VI-), oraz (2006-2007) Witkowymi (np. Bulwar Zachodzącego Słonia V, Kroczek do Zguby V+, czy Wariant Starego Wróbla VI+), z bilansem po 8 dróg.

Jednak rok 2004 rozpoczął się głównie pod znakiem Dolinek – penetracją (jeszcze w śniegu) okolic Łazów w jednej z odnóg Doliny Będkowskiej (Łazanka V-, Filarek Puszszy V+ na Zbędowym Murku). Później przyszła kolej na Skałę LXX, gdzie Kominem Czarownicy VI- uzupełnił swe 3 drogi z roku 1997. Reszta sezonu 2004 (począwszy od lipca) została zdominowana przez prace na zachodniej i na północnej ścianie Kuli. Zwłaszcza ta pierwsza, wysoka i bardzo zarośnięta, pochłonęła wiele czasu. Jednak powstałe tam drogi (jak Czar PGR-u IV, czy Łaciata VI-), poza walorami wspinaczkowymi, okazały się bardzo przydatne jako dobry poligon do ćwiczenia z kursantami zjazdów z przesiadką.
Prawdziwie heroicznym dziełem Skwira było udostępnienie dla wspinaczki okolic Wielkiej Turni (górna część Dol. Będkowskiej), których dużą zaletą były też znakomite relacje z lokalnymi gospodarzami. Za sugestią Przemka („Stefana”) Rostka, tam właśnie skoncentrowały się prace Andrzeja z zespołem w roku 2005. Rozpoczęły się one od Wielkiego Filara V, bardzo kuszącego jako jedna ze stosunkowo nielicznych w skałkach dróg (w założeniu) dwuwyciągowych, za którym wkrótce nastąpił podobny Meander V+ i (już jednowyciągowy) Ukośnik IV. Szczegółowe rozpoznanie okolicy w trakcie prac eksploratorskich skierowało Andrzeja na sąsiedni Zaklęty Mur. Tu jego intuicja i wykształcenie geologiczne pozwoliły mu zobaczyć w zielonym gąszczu krzaków, traw i drzewek prawdopodobny podkład litej skały i potencjalne drogi wspinaczkowe. Z kolei jego entuzjazm nie pozwolił ugiąć się przed perspektywą bezmiaru nieuniknionych prac „ogrodniczych”.
Patrząc na jej obecny stan, trudno jest wyobrazić sobie wygląd ściany przed rozpoczęciem tych działań. Obejmowały one wycięcie wielu drzewek w sąsiedztwie i w samej ścianie, w tym ostatnim przypadku wraz z eliminacją ich systemu korzeniowego, gdy tylko było to możliwe; nie wspominając już o kurtyzowaniu konarów okolicznych dużych drzew, stwarzających zagrożenie przy potencjalnym odpadnięciu lub pułapkę dla ściąganej liny. Następnym etapem było usuwanie dużych krzaków z rozbudowanymi trawnikami; najlepiej było podcinać je od dołu młotkiem i sekatorem (korzenie!), a następnie skakać na nich gwałtownie, z pewnym luzem na asekurującej linie. Ta ostatnia czynność wymagała synchronizacji z ruchem ewentualnych „przechodniów” i gapiów; niektóre krzaki, luźno skonsolidowane z ziemno-trawiastym podłożem, ważyły po kilkaset kilogramów i nie byłyby pożądane jako niespodziewanie uzyskane nakrycie głowy…

Niekiedy dochodziło do „odkryć archeologicznych” w rodzaju ostrza siekiery (pod Siekierką). Ostateczne „plewienie” z trawy było mniej spektakularne, za to bardzo żmudne; znowu w robocie był młotek (również do eliminacji potencjalnych „wampirków”) i sekator, a następnie nóż (do czyszczenia małych otworów, zwłaszcza w obszarach kluczowych trudności), w końcu zaś szczotka i dmuchawa. Warto uświadomić sobie, że praktycznie każdy fragment oglądanej dziś przez nas ściany musiał być wówczas drucianą szczotką oczyszczony z ziemi i porostów.
Wtedy dopiero, wraz z pierwszą próbą przejścia na wędkę, przychodziła chwila prawdy: puści czy nie? Były przypadki (trzeba przyznać, bardzo rzadkie), gdy „Mocna Grupa pod Wezwaniem” (Andrzeja) pięknie wyczyściła ścianę dla przyszłych zdobywców-„ekstremistów”, nie będąc sama w stanie skonsumować „zdobyczy”…
Zazwyczaj jednak „puszczało” (Andrzej miał dobre oko!). Więc kolejny „szlif”: usunięcie podejrzanych głazów, które się obluzowały, gdy wokół znikła wilgotna otoczka ziemi; doczyszczenie kluczowych dziurek nożem, a wszystkiego innego szczotką i dmuchawą; zwykle wbicie haków… I wreszcie pokonanie drogi z dolną asekuracją. Następnie już niemal same przyjemności: wiercenie otworów (uwaga, może uwięznąć wiertło; można też trafić wewnątrz skały na kawernę, która bezużytecznie „wypije” później cały klej), no i wreszcie wklejenie ringów.

Prace na Zaklętym Murze trwały przeszło trzy i pół miesiąca, po kilka „sesji” tygodniowo. Pierwsza wspinaczka na wędkę, Drogą Pionierów V-, miała miejsce 31 lipca 2005; ostatnia wówczas droga (Noc Listopadowa V+) padła 15 listopada, gdy tylko zastygł klej pod ringami – już przy świetle czołówek.
Z początkiem następnego roku Andrzej eksplorował jeszcze sąsiednie turnie (Misiaczek, Średnik, Fraszka, El Jebel); szczególnie atrakcyjne z uwagi na scenerię okazały się okolice Trzech Wież, gdzie dolne stanowisko do niektórych przejść (np. Brzuchy Ropuchy VI) osiągane jest przez wąski tunel skalny. Późniejszą wiosną penetrował już Gzylowe Skały w Dolinie Kobylańskiej, otwierając tam ok. 10 nowych dróg (jak Powrót do Hoellental III+, aż po Trzy Zachwyty V+).

Większość jednak prac Skwira i jego zespołu w roku 2006 skoncentrowana była na Chochołowych Skałach. Ta długa formacja o północnej ekspozycji, sympatyczna w lecie, oferowała wiele potencjalnych możliwości, wprawdzie gdzieniegdzie kosztem sporego wysiłku włożonego w czyszczenie skały (choć i tak nieporównanie mniejszego, niż ongiś Zaklęty Mur), lecz w końcu uwieńczonego bilansem ok. 20 nowych dróg o trudnościach od III+ (Złota Jesień) do VI.1+ (Złoty Róg).

W roku 2007 Andrzej wrócił do „klasyki”, to znaczy Dolinek. Południowo-wschodnia ściana Dziurawej wzbogaciła się o dwie Paskudy (III+ i IV), nazwane tak z powodu ogromnej ilości kruszyzny, która wymagała usunięcia. Sporo czasu poświęcił murowi skalnemu łączącemu Szeroką i Dziurawą Turnię w Dol. Kobylańskiej, czyszcząc i obijając Komin Gosławskiego (którego trudności, wbrew usilnym zapewnieniom historyków, z całą pewnością nie przewyższają IV+; realistyczna wydaje się jego wycena na IV), i otwierając parę nowych propozycji (jak Tereska V, czy Łże Filar V+); znacznie już później, jesienią 2008, zostały one uzupełnione przez (pracochłonną z powodu bujnej roślinności) Na Wschód od Miksera IV. W okolicy, ubezpieczając klasyczny Żółty Trawers V Górki i Łapińskiego na Podciętej Turni, Skwir poprowadził, już własny, Szary Trawers V+. Pod koniec roku spenetrował również nową drogę na nieeksplorowanej do tego czasu skałce w dolnej części doliny, którą przeszedł i ubezpieczył już w następnym roku (Sosnowa Ballada VI.1), wraz z dwoma nowymi drogami powyżej Turni Długosza (Ścianka Koguta IV+ i Kronika IV).
Za sugestią Grzegorza Rettingera, w latach 2007-2008 duża część Andrzeja wysiłku została poświęcona Cmentarzysku, w centralnej części Doliny Będkowskiej. Ten wspaniały cyrk, poza wspinaczką o trudnościach powyżej VI, był poprzednio bardzo słabo wyeksploatowany. Atrakcyjność potencjalnych dróg łatwiejszych była jednak głęboko ukryta pod trawnikami i mchem (Droga Piotrusia P. V-), lub też warstwą silnie zerodowanej skały (Immanuel Kancik V+). Nowe drogi, choć nieliczne (4), przyniosły premię w postaci swej sporej długości (blisko 30m), gdzieniegdzie niebanalnego układu stopni i chwytów, oraz ciekawego otoczenia. Uzupełnieniem było Wieczne Odpoczywanie V+ na Prawym Cmentarzysku, ukończone późną jesienią 2008.

W roku 2008 Jacek Trzemżalski zaprosił też Skwira do współuczestnictwa w eksploracji Doliny Brzoskwini, co zaowocowało dwiema nowymi drogami na Położnej (Awimatan IV i Długi Poród/Poród Rodzinny V/V-), zaś inspiracja ze strony Tomka Ślusarczyka poskutkowała szeregiem  nowych przejść na Skalnym Murze (od Upadki Chodzą po Ludziach IV, po Lewiznę V+). Nie została też ominięta, już pod koniec roku, Chorobliwa Grań (Via Apia V+).
Również w roku 2008 – jak na ironię, dopiero w tydzień po oddaniu do druku wspinaczkowego przewodnika Tomka Ślusarczyka po Ostańcach – Andrzej, wierny swej eksploratorskiej pasji, dał się namówić na zbadanie (wówczas dziewiczej, jak się wydaje) zachodniej ściany Płytki Benduskiego i Zachodniego Muru Sokołowych Skał, ukrytej wśród drzew i krzaków. Powstało tam wtedy kilka nowych dróg o stopniach trudności od IV (Luz Bluszcz) do ponad VI (Lunatyk, prowizoryczna wycena VI.1), część z nich ukończona już późną jesienią. Są to jedne z ostatnich jego sfinalizowanych projektów. Choć nie wszystkie inne zdążył zamknąć, pracował nad nimi niemal do końca. Jeszcze w pierwszych dniach marca 2009, już w bólach po pierwszej operacji, wybrał się kilka razy do Dol. Kobylańskiej w celu zbadania w zjeździe nowych dróg na Mnichu, osadzenia na nich łańcuchów stanowiskowych, wyznaczenia miejsc na dalsze ringi; zaczął nawet nawiercanie otworów. Zobowiązał przyjaciół do dokończenia tych prac w najbliższym sezonie wspinaczkowym. Innego dnia, w czasie krótkiego spaceru, brodząc w śniegu wyszukiwał nowe obszary, potencjalnie warte penetracji.

Po następnej operacji, choroba pokonała go 5 maja.

W działalności eksploracyjnej Andrzeja Skwirczyńskiego dominował wątek odpowiedzialności. Na początek, szukając nowych rejonów wspinaczkowych, bardzo dbał o poprawne relacje z autochtonami, unikając wszelkich powodów do zadrażnień. Ogromnie też pilnował BHP w pracach ekiperskich, zarówno w sensie pewności stanowisk zjazdowych, jak i zagrożenia dla ewentualnych przechodniów. Sama droga musiała spełniać szeroko rozumiane wymogi bezpieczeństwa. Przewidując potencjalne problemy w trakcie przyszłej jej eksploatacji, szczególnie nieufny był w stosunku do większych fragmentów skały, których sposób spojenia z głównym korpusem ściany był nie całkiem jasny. Jego intuicja w tym zakresie niejednokrotnie kazała mu specjalnie badać niektóre fragmenty; w rezultacie nieraz w następstwie paru uderzeń jego młotka (choć czasem wspólnego wysiłku dwóch osób), z hukiem leciały w dół potężne płyty lub głazy, tylko pozornie skonsolidowane ze ścianą. Niekiedy też (tracąc piękny, lecz kruchy chwyt) droga stawała się znacznie bardziej ambitna, niż ktokolwiek z nas mógłby sobie życzyć.

Jego „dzieła” musiały zawsze być starannie doczyszczone. Pozostaje żywić nadzieję, że przyszli użytkownicy skłonni byli wybaczyć (nieczęste) odstępstwa od tej reguły, gdy dolna część wspaniale wypucowanej nowej drogi, już „oddanej do użytku”, „wzbogacała się” o świeżą ziemię z jeszcze nowszego projektu w sąsiedztwie…

Osadzanie ringów wymagało specjalnej strategii, bo Andrzej (oszczędzając klej) najchętniej robił to hurtowo na dwóch drogach sąsiednich. Aby klej nie zdążył zaschnąć, „asystenci” musieli być wówczas gotowi do noszenia i podawania sprzętu (w tempie ekspresowym), wyciągania na linie jego elementów, przeciągania Mistrza na linie z jednej strony ściany na drugą, a przede wszystkim kojenia przejawów jego sangwinicznej irytacji     w przypadku nieoczekiwanych trudności technicznych.
Ostatnim i wcale niebanalnym elementem nowej drogi była jej nazwa, najchętniej związana z nazwą rejonu: na Psiklatce wszystkie drogi mają „pieskie” konotacje, w pobliżu krzyża na Chochołowych Skałach pojawiają się Chochoły i Drogi Krzyżowe, w okolicy Obelisku w Dol. Kobylańskiej powstał Asteriks i Idefiks, nawiązując do imion bohaterów popularnego komiksu dziecinnego, a Mały Sopel na Chorobliwej Grani dostał do towarzystwa Soplicę. Na Wężowych Skałach udało się nawiązać do popularnego niegdyś programu kabaretowego (Wężykiem, Jasiu!). Były odniesienia do okolicznej roślinności (Filarek Paprotek, Luz Bluszcz, Hedera) lub innych lokalnych elementów (jak wspomniana już Siekierka), w tym zwłaszcza rzeźby terenu (Polowanie na Rekina na Grodzisku, Mała/Duża Paszcza na Witkowych, czy Immanuel Kancik). Na przykład, czyż nie jest dla każdego oczywiste, że wspaniale rezonująca rura skalna, do której da się zajrzeć lub sięgnąć tylko niezbyt głęboko, musi się nazywać Imaginoskop?!

Często honorowani byli współpartnerzy: Bratek został zrobiony z bratem Zygmuntem, Aniścianka – z Anką Fischer, Droga dla Cieniasów była prezentem dla mnie, zaś Mordarka – to nie odnośnik do miejscowości w Beskidzie Wyspowym ani aluzja do trudności drogi, lecz wyraz uznania dla dominującego wkładu Darka Drobnicy w jej opracowanie; z kolei Awimatan jest  anagramem imion twórców (Andrzej-Wiktoria-Mateusz-Ania).

Skwir upamiętniał też omsknięcia i drobne wypadki (Drobna Przypadłość, Upadki Chodzą po Ludziach). Chętnie stosowane były odniesienia do daty pierwszego przejścia (Rocznica 11.11, Barbórka) lub aktualnych wydarzeń, jak jubileusz KW Kraków (VII Krzyżyk KW Kraków), czy wizyta papieża Benedykta XVI (Benedetko; od zdeformowanej wersji imienia, skandowanej przez tłumy), a nawet aluzje do modnych w danym czasie książek czy filmów (Kot Leonarda). W braku bardziej oczywistych koncepcji, interweniowała wyobraźnia – nasza własna lub czyjaś inna; np. Puszsza (ta od wzmiankowanego już filarka) – to abstrakcyjne imię nadane we wczesnym dzieciństwie przez moją córkę wyimaginowanej bohaterce jednego z wymyślonych przez nią opowiadań. Gdy zawiodły już wszystkie inne możliwości – ingerowała Andrzeja kolosalna erudycja… lub poczucie humoru.
Bo był też z niego wspaniały causeur, niezrównany kompan i niezawodny, lojalny przyjaciel. Takim go pamiętajmy.

Piotr Petelenz

 

Dla dróg opisanych w przewodnikach, przytaczana powyżej wycena trudności opiera się na tym źródle.
Chciałbym skorzystać tu z okazji, aby bardzo podziękować Ance Fischer za pomoc w ustaleniu niektórych szczegółów chronologii.